poniedziałek, 14 maja 2012

IRA - 25 lat. Cz. 3


Irę dzielę na dwie ery: erę przed rozpadem i erę po powrocie. Oryginalne, wiem... Nie ukrywam, że kamień spadł mi z serca, gdy kończyłem pisać ostatnią część. Tak jak grupie potrzebna była przerwa, powiew świeżości, jakiś pierwiastek, który tchnie w nich nowe życie, tak i ja potrzebowałem przejścia do nowej ery zespołu. Lata 1997-2001 to solowy sukces Artura Gadowskiego, który za namową Marka Kościkiewicza rozpoczął samodzielny bieg po laury. Na dzień dobry, zaśpiewał w piosence "Szczęśliwego Nowego Yorku" do filmu o tym samym tytule, a rok później wydał pierwszy solowy album ("Artur Gadowski"). Czy zapomniał i swojej macierzystej kapeli? Sądząc po obecności Łukaszewskiego na albumie, oraz Owczarka i Sujki w składzie koncertowym, chyba nie. Hity? Poza kompozycją Kościkiewicza, sztandarowym przebojem Gadzia jest na pewno "Ona jest ze snu". Oba, do dzisiaj są grane ku uciesze publiczności na koncertach Iry. Druga płyta Artura już nie powala, ba, wzbudza mnóstwo kontrowersji. Wokalista trochę "upopowił" brzmienie, chociaż nadal mówimy o muzyce rockowej. Z ręką na sercu, gdybym nie musiał jej teraz przesłuchiwać, to nie dałbym rady wymienić nawet jednego kawałka z "G.A.D.a". Nie jest to jednak wpis o Gadowskim, a o Irze, dlatego przejdę zgrabnie do 2002 roku i pierwszej płyty po powrocie.


"Tu i teraz". Tytuł z jednej strony mówiący "oto jesteśmy", z drugiej zamykający usta malkontentom i ortodoksyjnym (jak się później okaże) fanom. Ira jest w takim miejscu, po różnych (m.in. odejście Płucisza i Łukaszewskiego) przejściach, doroślejsza, dojrzalsza, nie mająca potrzeby grania piosenek w stylu "Mój dom", czy "Znamię". To jaka jest ta płyta? Ładna. Cholernie popowa (być może miała na to wpływ obecność Zbyszka Suski z Carpe Diem), ale ja taki pop lubię. Nie ukrywam, że kiedyś nie dałem rady przejść przez pierwszy kawałek, ale i ja dojrzałem do akceptacji tego materiału i co więcej, bardzo go polubiłem. Faktycznie, zespół postanowił odświeżyć swoje brzmienie (wygląd tez, ale nie odbiegajmy od muzyki), ale to nadal brzmi jak Ira. Jest więcej ballad (w tym jedna perła, ale o niej później), jest trochę elektroniki (ok, to jedyna rzecz, która do dzisiaj mnie wkurza), ale są też rockowe, energiczne numery, tyle, że nie czerpiące z dziedzictwa Iry, a ustanawiające nową jakość. Teksty również są dojrzalsze, lepsze, w niektórych przypadkach broniące się bardziej od samej muzyki. Jak prezentuje się sama zawartość "Tu i teraz"? Album rozpoczyna introdukcja złożona ze zmontowanych odgłosów ulicy, słyszymy wiadomości, a po tym krótkim wstępie, rozpoczynamy jazdę. Ok, może "Mój kraj" nie jest bliźniakiem "Mojego domu", ale do gorzkiego tekstu opisującego Polskę AD 2002, muzyka pasuje idealnie. Co więcej, albo inaczej... Smuci fakt, że tekst jest nadal aktualny. "Mocny", jak sam tytuł wskazuje, jest... mocny. Rażą trochę te syntezatory, ale nie jest najgorzej. Tekst mówiący o uzależnieniu od... a to już zespół pozostawił słuchaczom, jak to sobie zinterpretują. Generalnie początek płyty nastawia pozytywnie do reszty piosenek. I tutaj pojawia się pierwszy klops. "Nie szukam jej" to czysty pop. Mnóstwo elektroniki, pojawiają się kobiece chórki. Gdyby nie głos Gadowskiego, pomyślałbym, że ktoś robi sobie jaja. Ok, widać w tym kierunku podąża zespół. "Supertajna lista pytań" mimo już bardziej rockowego charakteru (jednak cały czas siedzimy w granicy popu), sytuacji nie poprawia. Ładne to, nadaje się do radia i w ogóle, ale może razić. Lepiej się zaczyna robić przy "Cały ja" i jeśli mówimy o dobrym pop-rocku, to tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń. "Skończone" i "Niewinny" (ballada i rocker) przemykają niezauważone i rozpoczyna się piosenka, która podzieliła na tamte czasy fanów Iry. "Bez Ciebie znikam" jest spokojną balladą z mocniejszym refrenem, świetnym (jak na tę stylistykę) tekstem, zapadającą w pamięć melodią (czy to refren, czy zwrotka), ale... Jest jedno "ale. Przeraża trochę takie odejście od czystego rocka. Osobiście wolę ten kawałek w wersji koncertowej, gdy możemy już na serio mówić o klasyku, a nie radiowej popłuczynie. "Wszystko co utraciłem" jest kolejną piosenką z cyklu "było, minęło". "Reality", kolejny kawałek z nadal aktualnym tekstem. Do dzisiaj pamiętamy wielki boom na programy typu "Big Brother", czy "Bar", prawda? Kto by pomyślał, że teraz wszystko musi mieć charakter reality show? "Gdyby mnie lubił" oraz "Bez zmian" pominę. Nie przeszkadzają mi na "Tu i teraz", ale też nie wzbudzają żadnych emocji. Są, bo są. Za to ostatni na płycie strzelił mnie z prędkością błyskawicy. Rocker? Metal? Nie, nie, nie... Spokojna, delikatna ballada. Gadowski i klawisze. Co mnie urzekło w "Bezsennych"? Oszczędność, która dodała charakteru kompozycji oraz przepiękny tekst, którego intepretację pozostawiam Wam. Ciekawostką jest to, że "Bezsenni" nie jest piosenką Iry, tylko ich producenta, Mariusza Musialskiego, którego to ballada została wygrzebana przez zespół z jego szuflady z demami i tak spodobała się chłopakom, że postanowili go włączyć do repertuaru. Dobra robota panowie. Jak oceniam płytę? Niewątpliwie, największym osiągnięciem Iry nie jest. Nie mniej, swoje plusy ma i parę perełek można na niej znaleźć. Przy pierwszym przesłuchaniu można złapać się za głowę i klnąć na lewo i prawo, jak to zespół się sprzedał itd., ale takie albumy są potrzebne. Tylko AC/DC ma monopol na granie jednego riffu w każdym swoim kawałku. Reszta musi coś czasami zmieniać, by nie skończyć na ulicy i nie stracić szacunku do samych siebie. Ira tak zrobiła i wcale najgorzej na tym nie wyszła. A co na to starzy (ortodoksyjni) fani Iry? A czy to kogoś dzisiaj obchodzi, skoro od 2002 roku grupa zyskała całe rzesze nowych wielbicieli, którzy tak samo kochają "nową, jak i "starą" Irę?


Chcąc zachować układ chronologiczny, musiałem naruszyć chronologię fonograficzną grupy i przesunąć "Live 15-lecie" przed "Ogień". Do rzeczy! 25 września 2003 roku, na deskach radomskiego amfiteatru (czyli tam, gdzie wszystko się zaczęło), Ira postanowiła świętować piętnastolecie istnienia. 8 tysięcy ludzi przyszło zobaczyć jeden z najlepszych koncertów w historii polskiego rocka. Skład koncertowy również imponujący. Miejsce Suski zajęło aż trzech gitarzystów: Sebastian Piekarek, Maciej Gładysz oraz Marcin Bracichowicz. Jak to na tego typu okazjach, lista zaproszonych gości była równie imponująca: Krzysztof Skiba (który w swoim stylu poprowadził koncert), kwartet smyczkowy Strings, Piotr Lato (zaśpiewał z Gadowskim "Nadzieję"), "Zbyszek Hołdys (zagrał w utworach "Nadzieja", "Twój cały świat" oraz "Wiara"), Tomasz Bracichowski, Paweł Kukiz (zaśpiewał "Znamię" - niezarejestrowane na płycie), Andrzej Cierniewski (zaśpiewał "Bezsenni" - również nie ukazało się na wydawnictwie) oraz support w postaci kapel Thorn i Lustro. Sam jubileusz trwał ponad trzy godziny, z czego niecałe 130 minut trafiło na dwupłytowy (plus 1 dvd) album. Repertuar? Greatest hits plus trzy covery ("Highway to Hell", "Oni zaraz przyjdą tu", "Venus") i trzy solowe kawałki Gadowskiego ("Szczęśliwego Nowego Yorku", "Ona jest ze snu", "Inny wymiar"). Ira zaprezentowała nam przekrój całej dyskografii. Mamy więc coś z debiutu ("Zostań tu"), silnie reprezentowanego "Mojego domu" ("California", "Płonę", "Mój dom", "Nie zatrzymam się", "Nadzieja", "Twój cały świat", "Bierz mnie"), "1993" ("Deszcz", "Wyznanie", "Wiara"), ze staroci nie zabrakło też czegoś z albumów "Znamię" i "Ogrody" ("Zakrapiane spotkanie", "Jestem obcy"). Reszta to piosenki z promowanego wtedy "Tu i teraz", ale grupa zaprezentowała również dwa premierowe kawałki z nadchodzącego albumu "Ogień" ("Ogień", "Walcz"). Zespół był tego wieczoru w fantastycznej formie, a napędzany 8-tysięcznym tłumem fanów (rewelacyjna publiczność!), po prostu nie mógł zagrać słabo. Jedynym minusem tego wydawnictwa jest jego dostępność... Nakład wyprzedał się w szybkim czasie i przez długi czas można było koncertówkę nabyć wyłącznie na allegro za przesadnie wysokie ceny (200-300zł). Na dzień dzisiejszy, sytuacja zaczyna się pomału zmieniać, ponieważ w oficjalnym sklepie Iry, "Live 15-lecie" można nabyć za 40zł, ale o szerszej dystrybucji na razie chyba nie ma mowy, a szkoda. O płycie "Live" napisałem jako obowiązku dla fana Iry. "15-lecie" to obowiązek dla każdego fana rocka. Dla mnie? Najlepszy album (nie ma znaczenia że koncertowy) w historii zespołu.

Część czwarta powinna ukazać się pod koniec tygodnia.

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz